CrissWallenkunen
Administrator
Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Pełnoletni miłośnicy Hard Truck: 18 Wheels of Steel mają powód, by dziś wieczorem spić się z radości. Ich ukochany program - jedna z najpopularniejszych i najbardziej niedocenionych gier ostatnich miesięcy - właśnie doczekał się nieoficjalnej kontynuacji. Piszę nieoficjalnej, gdyż firma SCS Software nie zdobyła jak na razie praw do nazwy Hard Truck i wydała swoje dzieło jako 18 Wheels of Steel: Across America. Mimo to gracze znów posadzą swe spocone tyłki na wypasionych fotelach wielkich ciężarówek, wdepną gaz do dechy i pofruną w podskokach z Denver do Chicago.
A CO TO W OGÓLE JEST?
Jeśli nie spotkałeś się dotąd z nazwą Hard Truck: 18 Wheels of Steel, masz czego żałować. Gra ta, podobnie zresztą jak i jej recenzowana poniżej kontynuacja, polegają na płatnym wożeniu ciężarówkami towaru różnorakiego pochodzenia. Gracz nie prowadzi jednak wyłącznie ciężkiego samochodu, zajmuje się również interesami swojej firmy i rosnącymi cyferkami na koncie bankowym. Dba więc, by kursować na możliwie najbardziej opłacalnych szlakach, by unikać uszkodzeń transportowanego sprzętu i w miarę możliwości ulepszać wóz.
Jedyny problem to kwalifikacja gatunkowa omawianego programu. Na pierwszy rzut oka 18 Wheels of Steel: Across America jest klasyczną samochodówką. Dziewięćdziesiąt pięć procent czasu gry spędza się w kabinie kierowcy, połykając kilometry niczym smok skazane na rzeź owieczki. Jednak nie jest to żaden wyścig. Konkurenci z innych firm przewozowych jeżdżą po zupełnie innych trasach i rzadko kiedy się ich widuje. Rywalizacja przeniesiona jest bowiem na aspekt ekonomiczny, a nie czysto zręcznościowy. Z drugiej strony jest on zbyt mało rozbudowany, by nazwać 18 Wheels of Steel: Across America strategią ekonomiczną. Wydaje mi się więc, że najbliżej grze do symulacji przedsiębiorstwa transportowego z prawdziwego zdarzenia.
JAK SIĘ GRA?
Po uruchomieniu programu i wybraniu kompletu opcji (w tym urządzenia, z którego się steruje samochodem - na kierownicy z force feedback świetnie wypadają drżenia towarzyszące pracy silnika) gracz trafia do jednego z amerykańskich miast. Znajduje się na ulicy w kiepskiej, ale mimo wszystko sprawnej ciężarówce. Na początku musi odnaleźć przyczepę z towarem. W tym celu udaje się na jeden z zaznaczonych na mapie placów spedycyjnych.
Jazda przez miasto to pierwsza atrakcja gry. Co prawda osady są niewielkie i nawet wielomilionowe Chicago składa się z kilu przecznic ozdobionych kilkunastoma budynkami, lecz odwzorowano na nich prawdziwy ruch uliczny. Na skrzyżowaniach zapalają się i gasną światła, samochody mieszkańców krążą i stają w korkach, trąbią widząc niewłaściwe zachowanie się innych kierowców, a wszelkiej maści stłuczki przyciągają uwagę wszędobylskiej policji. Czasem wystarczy przejechać na czerwonym świetle, by wpaść w oko smerfowi, który bez mrugnięcia okiem wypisze mandat na 200, 500 czy 1000 dolarów. Przy odrobinie szczęścia można mu uciec, opuszczając miasto bądź gnając na złamanie karku, lecz ryzykuje się wówczas kolejne stłuczki i w efekcie wyższą karę. A o pieniądze w grze krucho.
Po odnalezieniu placu spedycyjnego można przyjrzeć się stojącym tam przyczepom wyładowanym towarem. W 18 Wheels of Steel: Across America dostępnych jest ponad 30 różnego rodzaju dóbr, począwszy od metalowych lub betonowych rur oraz kłód drewna, przez wagony z węglem i piaskiem, chłodnie z jajami bądź samochody, na kadziach z chemikaliami skończywszy. Można też przewozić tzw. żywy towar (raczej zwierzęta niż uchodźców, chociaż kto ich tam wie), a także domki z dykty. Na każdej z przyczep można znaleźć dane dotyczące przewidywanego nagrodzenia oraz miejsca, w które ma być dostarczana. Z reguły wypłata pozostaje w korelacji z odległością, jaką należy przebyć.
Gdy gracz wybierze już przyczepę, podjeżdża pod nią i zaczepia na ciężarówce. Następnie wyjeżdża na miasto i zaczyna szaleć. Tym razem poruszać się trudniej - wóz więcej waży, ponadto jest czterokrotnie dłuższy, skutkiem czego nieraz nie mieści się w zakrętach. Gdy gracz odnajdzie drogę wyjazdową i opuści miasto, trafi na autostradę. Tu skrzyżowania są bezkolizyjne, tzn. nie ma świateł. Nie brakuje za to wiaduktów. Trzeba bardzo uważnie studiować mapę poboczną (by wybrać najlepszą trasę) oraz obserwować znaki. Przegapienie zjazdu oznacza konieczność nadrobienia wielu kilometrów bądź uciążliwego cofania się, co na autostradzie może spowodować wypadki. Tymczasem wszelkie uszkodzenia przewożonego towaru mają wpływ na wysokość wypłaty.
W trakcie jazdy przez autostrady 48 stanów (w 18 Wheels of Steel: Across America zabrakło Hawajów i Alaski, po reszcie USA można sobie swobodnie szaleć) atrakcji nie brakuje. Przede wszystkim na drogach panuje ruch. Jeżdżą po nich małe samochody osobowe, a także duże ciężarówki. Te ostatnie niekiedy blokują drogę i trzeba je omijać. Kierowcy innych, szybszych wozów z kolei niecierpliwią się, gdy człowiek zajeżdża im drogę bądź wlecze się ich pasem. Trąbią wówczas jak szaleni. Symulacja ruchu szosowego jest więc całkiem przekonująca, choć cieniem kładzie się na niej brak efektów zniszczeń. Kolizje powodują, że stuknięty samochód przestaje się poruszać i blokuje trasę. Czasem dymi, jednak nie widać, by się zgniótł czy zarysował. Nawet czołowe zderzenie z 18-kołową ciężarówką nie powoduje większych strat w ludziach. Policja, która na ogół pojawia się na miejscu zdarzenia (choć nie zawsze - mnie udawało się uciec z większości miejsc wypadków), ogranicza się do wlepienia mandatu za zbyt nonszalancką jazdę.
Gliniarze potrafią się też doczepić do jazdy poboczem bądź nieprzestrzegania innych, dość oczywistych przepisów. Na szczęście o ich obecności w pobliżu informuje antyradar. Im intensywniej pika, tym bliżej znajduje się glinowóz, a wówczas warto zwolnić i zachowywać się kulturalnie. Jeśli jedzie się nocą, trzeba włączyć światła. Jednak zmierzch i ciemność to nie jedyny fajny efekt, jaki pojawia się w grze. Postarano się bowiem o opady deszczu, a nawet śniegu. W cudowny sposób bębni on o maskę ciężarówki, zaś wycieraczki pracują w niezwykle uspokajający sposób. Naprawdę, wrażenia wizualno-dźwiękowe są wówczas przesympatyczne.
Od czasu do czasu na drodze pojawia się jakiś zator, najczęściej w postaci robót drogowych. Trzeba wówczas zwolnić i jechać bardzo ostrożnie, gdyż o wypadek nietrudno. Pewne problemy początkującym graczom sprawią też tunele, mosty, podjazdy i wiadukty. Co kilkaset kilometrów natykamy się na stację benzynową, na której można - za rozsądne pieniądze wyremontować wóz i napełnić bak. Zdarzają się też awarie i inne nieszczęśliwe wypadki, wymagające pogmerania w samochodzie. W miastach są na szczęście sklepy z częściami zamiennymi (ulepszenia samochodu, gadżety wspomagające jazdę i wymykanie się policji) oraz komisy samochodowe. Wiadomo bowiem, że nic tak nie poprawia humoru zmęczonego kierowcy jak nowa, lśniąca lakierem ciężarówka. W 18 Wheels of Steel: Across America jest ich aż 15 rodzajów!
Po dojechaniu do miasta docelowego gracz znów trafia na mapę miasta (robi to też w trakcie jazdy, jeśli wybrana przez niego droga przechodzi przez większe osady). Znów też bawi się w światła uliczne. Towar musi dostarczyć w miejsce zaznaczone na podręcznej mapie. Tam zostawia przyczepę, zgarnia kasę i rozgląda się za kolejnym zleceniem. W chwili zadumy gracz może też wybrać się na zwiedzanie miasta z okien samochodu. Autorzy gry przygotowali bowiem kilkadziesiąt punktów charakterystycznych, takich chociażby jak słynny Golden Gate czy napis Hollywood na zboczach góry nieopodal Los Angeles.
Z niektórymi firmami można podpisać kontrakty długoterminowe. Obejmują one więcej niż jeden przewóz towaru na określonej trasie lub trasach. Aby go wykonać, warto zatrudnić kierowcę z zewnątrz. Owszem, płaci mu się pensję (a ściślej jakiś procent udziału), ale inwestycja ta z reguły zwraca się. Tylko w ten sposób można się przeciwstawić ekonomicznej dominacji firm konkurencyjnych. Bez inwestowania w swoje przedsiębiorstwo, w kontrakty i dobrych, sprawdzonych pracowników oraz ich samochody, nie ma co marzyć o końcowym sukcesie.
Dość istotnym elementem sukcesu jest prestiż firmy. Buduje się go dowożąc towary na czas, w możliwie dobrym stanie, a także zdobywając licencje na przewóz określonych dóbr. Warto też zwrócić uwagę na sporą liczbę dostępnych w sieci darmowych dodatków do tej gry, m.in. nowych ciężarówek czy przyczep. Pojawił się też patch poprawiający dostrzeżone błędy i nieco optymalizujący silnik gry.
RÓŻNICE W STOSUNKU DO HARD TRUCK: 18 WOS
W porównaniu do Hard Truck: 18 Wheels of Steel nie zmieniono wiele, lecz te zmiany, które wprowadzono, i tak wywołują uśmiech na mordzie fana. Otóż 18 Wheels of Steel: Across America wygląda nieco lepiej, ma poprawione menusy, mapy, udźwiękowienie. Ciekawiej też prezentuje się otoczenie tras oraz same ciężarówki. Przybyło również miast i towarów, więcej jest przyczep, ciężarówek, no i można sobie swobodnie pojeździć po całych kontynentalnych Stanach Zjednoczonych. Wzrósł realizm rozgrywki, kierowcy zaś zachowują się o wiele bardziej inteligentnie.
WARTO W OGÓLE PO TO SIĘGNĄĆ?
Jeżdżenie po USA ciężarówką i przewożenie towarów to naprawdę fajny pomysł na grę. Co prawda model jazdy ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, jednak nie przeszkadza to w świetnej zabawie. Mnie się ona szalenie podoba. Zwłaszcza gdy w zainstalowanym JukeBox podepnę sobie jakąś fajną muzyczkę i pognam przed siebie jak Gumowa Kaczka. Z Houston do Seattle. A co, nie wolno mi?
|
|